W wielu kościołach przyjęto zasadę, że chcąc godnie przystępować do Wieczerzy Pańskiej to trzeba być najpierw pojednanym z Bogiem i z ludźmi. Wiąże się to z kwestią przebaczenia. Bo czy można spokojnie spożywać Wieczerzę Pańską, gdy nosimy w sobie urazę, mamy nieprzejednanego ducha? Czy można brać w niej udział, jeśli nie chcemy przeprosić się z bratem, którego obraziliśmy? Przypomnijmy sobie zatem kilka prawd dotyczących przebaczenia. Rozważymy też, czego możemy się pod tym względem nauczyć od naszych braci amiszów albo Żydów Mesjanicznych.
Podstawowe fakty na temat przebaczenia zawarł Pan Jezus w swej przypowieści o dwóch dłużnikach. Przypomnijmy ją sobie wraz z jej kontekstem. (Mat 18:21-35)
Fragment ten poucza nas o następujących prawdach:
1. Wszyscy mamy ogromny dług grzechu wobec świętego Boga.
2. Gdyby nie jego łaska, bylibyśmy zgubieni.
3. Grzechy przeciwko nam są czymś nieznacznym w porównaniu z naszą winą wobec Stwórcy.
4. Jeżeli nasz Ojciec darował nam dług, to i my musimy ochoczo przebaczać naszym winowajcom.
5. Powinniśmy przebaczać do siedemdziesięciu siedmiu razy, to znaczy stale.
Potwierdzają tę naukę również inne fragmenty Słowa Bożego
Apostoł Paweł w dwóch swoich listach również podobnie uzasadnia tę myśl.
Podkreśla tutaj, że to Bóg Ojciec odpuścił nam w Chrystusie nasze grzechy, i że w związku z tym, my również jesteśmy zobowiązania aby sobie nawzajem przebaczać. Brak przebaczenia oraz nastawienie nacechowane goryczą, gniewem i kłótliwością - wszystko to zasmuca Ducha Świętego.
We fragmencie "jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu" Paweł ponownie mówi o wzajemnym odpuszczaniu sobie win. W Liście do Efezjan wskazał na Boga Ojca jako na Tego, który odpuszcza. Tu mówi o tym, że odpuszcza nam także Chrystus. Wyjaśnia, że miłość jest spójnią doskonałości, tzn. że doskonale spaja ze sobą chrześcijan. Miłość Boża rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego jest kluczem do przebaczania i przetrwania każdego zboru, każdej rodziny, każdej przyjaźni. Nie zasmucajmy Ducha Świętego naszą nieprzejednaną postawą.
W listopadzie 2005 roku brat Jeff Schrock jechał samochodem autostradą w pobliżu miasta Spokane, w stanie Waszyngton. Niespodziewanie uderzyła w jego samochód jadąca z przeciwka ciężarówka. Kierowca zjechał na niewłaściwy pas. W wyniku wypadku zginęło pięcioro dzieci Jeffa, a on sam trafił do szpitala.
Żona Jeffa, Carolyn udała się do sprawcy wypadku i oświadczyła, że nie wniesie przeciwko niemu sprawy do sądu i nie będzie się ubiegała o odszkodowanie. Powiedziała, że jeżeli dopuścił do tego Bóg, to ona przebaczyła mu i pogodziła się z tym,. Również Jeff przebaczył temu winowajcy.
Sprawa ta odbiła się szerokim echem w mediach. W rezultacie ludzie zaczęli sobie wzajemnie przebaczać, nawet zadawnione urazy. Gdy chór mennonitów odwiedził dom spokojnej starości, pewien starszy mieszkaniec wyjawił, że pod wpływem przykładu Carolyn przebaczył swemu lekarzowi, który źle wykonał zabieg, powodując u niego poważny uszczerbek na zdrowiu.
Dzięki Bogu, Jeffowi i Carolyn urodziła się córeczka, Jolyn. Oboje nie zniechęcili się do służenia Bogu, lecz zostali misjonarzami w Belize.
Czego możemy się nauczyć od braci amiszów?
Amisze są nam znani głównie jako najbardziej konserwatywny odłam anabaptystów, jako ludzie, którzy zatrzymali się w czasie 200 lat temu i mają rygorystyczne, może nawet niepraktyczne reguły. Tymczasem ostatnio zadziwili nas czymś, czego po nich byśmy się nie spodziewali.
2 Października 2006 roku, w Nickel Mines w stanie Pensylwania, Charles Roberts wtargnął do szkoły amiszów, zastrzelił pięć dziewczynek i popełnił samobójstwo. Po tym makabrycznym morderstwie delegacja amiszów poszła do domu wdowy po mordercy i złożyła jej kondolencje. A nastepnie amisze zorganizowali zbiórkę pieniędzy na pomoc dla tej kobiety.
Marek Osiecimski, dziennikarz nowojorskiego "Nowego Dziennika" przeprowadził rozmowy z mieszkańcami Nickel Mines. Fragmenty wywiadu ze sprzedawczynią należącą do amiszów:
Oczywiście, że strasznie to przeżyliśmy, ale pomaga nam modlitwa - odpowiada na cisnące mi się na usta pytanie. - Znałam niektóre z tych dziewczynek. Znacznie lepiej znałam jednak ich rodziców. Przetrwamy, bo już przebaczyliśmy – dodaje
Pod sklep rozklekotaną mazdą podjeżdża 70-letni Don Reese, który do Georgetown przyjechał na urlop z Arizony. - Znam ich od dziecka. Wychowywałem się w tych okolicach. Oczywiście, że przetrwają. Powiem więcej: to ich umocni. W nich nie ma gniewu, jest sama dobroć i pogodzenie się z wyrokami Boga. Modlą się, kiedy jest ciężko, a ludziom, którzy wyrządzają im krzywdę, po prostu przebaczają. I tak też jest teraz - mówi z przekonaniem. - Life goes on! Reese zaznacza, że gdy doszło do tragedii, poczuł wielki wstyd za cywilizację, której jesteśmy reprezentantami. Zwraca uwagę, że "oni", amisze, nigdy niczego nie chcieli. Jedyne, czego pragnęli i dalej pragną, to móc spokojnie żyć po swojemu. A w zamian dają czystą dobroć. (Tygodnik Powszechny, 29 X 2006, s. 25).
Bracia amisze są dla nas przykładem posłuszeństwa Słowu Bożemu. Choć trudno im było znieść ból po tej strasznej tragedii, modlitwa pomogła im znieść cierpienie i przebaczyć. Bóg w odpowiedzi na ich prośby uzdolnił ich do okazania miłosierdzia. Dzięki przebaczeniu przetrwają i trudne doświadczenia nawet ich umocnią. Zamiast się gniewać, przejawiają dobroć i godzą się z wyrokami Boga. Duch odwetu i braku przebaczenia najbardziej szkodzi temu, kto go hoduje.
Publicysta katolicki, Franciszek Kucharczak pisał o amiszach tak:
Szaleniec zastrzelił w szkole amiszów pięć dziewczynek. Nie minął dzień, gdy przedstawiciele amiszów oświadczyli, że przebaczają mordercy. "Musimy wybaczyć, inaczej Jezus nie wybaczy nam" - powiedział dziennikarzowi jeden z nich. Na pogrzeb zaprosili żonę zabójcy. Gdy stali nad grobami córeczek, w polskich mediach pokazywano sprawcę innego wypadku w Warszawie. Mężczyzna przepraszał w sądzie rodziny ofiar, które pół roku temu zmiótł z przystanku jego rozpędzony samochód. "Wolałbym sam zginąć" - mówił ze łzami w oczach.
"Nie potrzebujemy jego przeprosin" - odpowiadali zimno bliscy zabitych. "Niech mi teraz węgiel nosi!" - rzuciła matka jednej z ofiar.
Podobnie było przy innych procesach.
Kilka lat temu, na wycieczce szkolnej zginęło dziecko w lawinie. Jeden z rodziców całą energię poświęcił próbom wsadzenia opiekuna za kratki. "Tylko to przyniesie mi spokój" – powtarzał.
Chyba jeszcze długo będzie szukał spokoju, choćby nawet dostał na tacy głowę nieszczęsnego nauczyciela. Bliscy zabitych w Warszawie też nieprędko zaznają ukojenia, bo szukają spokoju w sądowych procedurach, odszkodowaniach, w widoku pognębionych sprawców ich bólu.
Zuchwałością byłoby oceniać zachowanie tych ludzi, ale ... no właśnie.
Amisze dali wszystkim lekcję prawdziwego chrześcijaństwa. Pokazali, że burza na powierzchni życia nie łamie tego, kto głęboko zapuścił korzenie. Oni nie muszą szukać spokoju duszy, bo go nigdy nie stracili. Zamiast celebrować swój ból, od razu zrobili z nim, co potrzeba.
Skąd się to bierze? Przecież nie z tego, że nie używają oni prądu i innych zdobyczy cywilizacji.
Tym dziwią świat, ale czym innym go zadziwili. Mianowicie tym, że chrześcijaństwo może działać w praktyce. Nie byłoby tego, gdyby codziennie się nie modlili, gdyby Biblią nie żywili się częściej niż chlebem. Ale do tego akurat nie trzeba być amiszem. Trzeba być chrześcijaninem, a nie jego karykaturą domagającą się od Boga profitów za samo "członkostwo" (Celebracja krzywd, Gość Niedzielny, 15 X 2006, s. 64).
Niech za komentarz do przeżyć braci amiszów posłużą także następujące myśli na temat siły przebaczenia, zamieszczone w czasopiśmie Time:
"Nie przebaczyć, to być więźniem przeszłości, więźniem dawnych żalów, które nie pozwalają, by w życiu zdarzyło się coś nowego. [...] Teraźniejszość jest nieustannie przytłoczona i pochłonięta przez przeszłość. Przebaczenie uwalnia przebaczającego. [...] Przebaczenie wcale nie wygląda na środek pomagający przetrwać w złym świecie. Lecz właśnie nim jest" (Raymond Franz - W poszukiwaniu wolności chrześcijańskiej).
Czego uczymy się od braci Żydów Mesjanicznych?
Słowo Boże podkreśla konieczność pojednania się z tymi, których skrzywdziliśmy.
Biblia pokazuje Zacheusza, który w chwili nawrócenia postanowił naprawić wszystkie wyrządzone krzywdy.
David H. Stern w książce Manifest Żydów Mesjanicznych dzieli się następującymi uwagami:
"Chcąc, by zadośćuczynienie dokonane przez Jezusa było skuteczne, osoba, która zgrzeszyła musi nie tylko przyznać się do grzechu, musi pokutować - co oznacza postanowienie, by nie popełniać tego grzechu ponownie; musi żałować - nie z powodu użalania się nad sobą, lecz ponieważ jest jej przykro, że obraziła innych ludzi lub Boga; i musi zadośćuczynić poszkodowanej osobie. Chrześcijaństwo wydaje się głównie mówić o tym, jak bardzo Bóg gotów jest przebaczać, natomiast judaizm podkreśla, jak kluczowe jest to, byśmy zrobili wszystko, co, w naszej mocy, by naprawić zło. Naprawianie zła jest biblijne zarówno w Starym Testamencie, jak i w Nowym, podobnie jak biblijne jest Boskie pragnienie przebaczenia pokutującemu grzesznikowi" (s. 96, tłumaczenie własne).
Naprawienie zła nie zawsze możliwe. Natomiast zawsze trzeba dążyć do pojednania z osobą, którą skrzywdziliśmy. Bez tego nie można z czystym sumieniem przystępować do Wieczerzy Pańskiej. Dołóżmy wszelkich starań, by pogodzić się z bratem, przeciw któremu zawiniliśmy. Wieczerza Pańska to radosna i krzepiąca uroczystość. Wspominamy dzieło naszego Pana, który zgładził nasze grzechy i wyjednał nam przebaczenie. Niech naszą modlitwą i dążeniem będzie to, byśmy zawsze przystępowali do Stołu Pańskiego jako ludzie, którzy przebaczają swoim winowajcom i są pojednani z tymi, których zranili. Niech przebaczenie niesie nam uzdrowienie, odnowę duchową, radość i pewną nadzieję. Niech Bóg miłosierdzia napełni nasze serca pokojem, miłością i przebaczeniem. Amen.
Szymon Matusiak
wyświetl autora ⇒ | ||
wyświetl temat ⇒ |
wg DATY | KLIKAJĄC NA TEN NAPIS WYŚWIETLISZ TYTUŁY wg ALFABETU | wg AUTORA |
---|