Jeden z najbardziej porażających widoków, jaki można dzisiaj zauważyć w zborach i który ujawnia duchowy upadek zboru, to zjawisko przypisywania znamion duchowości dziecinnym zabawom lub skrajnie absurdalnym zajęciom. Znamienne jest w tym to, że angażują się w to nawet dorosłe osoby, które traktują to tak poważnie, jakby od tego zależało zbawienie całego świata. Zazwyczaj są to przedszkolne zabawy, które są też stosowane na zajęciach terapeutycznych dla dzieci autystycznych lub osób niepełnosprawnych intelektualnie. Do takich działań można zaliczyć powszechne już dzisiaj prorocze uwielbienia i trzepanie flagami, tańce ''dla Pana'', labirynty ''dla Pana'', teatrzyki''dla Pana'', dramy ''dla Pana'', pajacowanie ''dla Pana'' lub toczenie kółka za pomocą patyka ''dla Pana''. To może się wydawać nieprawdopodobne, ale w wielu zborach, tego rodzaju bzdury uchodzą za działania duchowe najwyższej rangi i mają miejsce na każdym nabożeństwie. Gdy robią to dziesięciolatki, to nie ma w tym niczego dziwnego, ale jeśli widzę dorosłe osoby, które z pełnym przekonaniem angażują się w tego rodzaju zabawy, przypisując im duchową moc, wtedy nasuwa mi się tylko jedna myśl: że, Bóg naprawdę zsyła ostry obłęd, tak iż wierzą kłamstwu, aby zostali osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, lecz znaleźli upodobanie w nieprawości (2Tes 2:11-12).
Patrząc na charakter i poziom tych zabaw, można mieć pewność, że one zadowalają jedynie samych wykonawców, bo w wyniku wyzwalania emocji przynajmniej przez chwilę zapełniają ich duchową pustkę. Zwolennicy tego rodzaju abstrakcji, powołują się zazwyczaj na tańczącego Dawida i orkiestrę w świątyni Jerozolimskiej, oraz kilka innych wersetów Starego Testamentu. Ale nigdy nie zauważają, że Nowe Przymierze nie polega na naśladowaniu Dawida, tylko Jezusa, który kazał zniszczyć świątynię zbudowaną ludzką ręką, aby w jej miejsce ustanowić Nowe Przymierze, w którym rzeczy zewnętrzne są prawie nieistotne, a wszelka cielesność i wszelkie ludzkie pomysły, są zawsze wrogie zamysłowi Ducha Świętego. Dlatego uczeń Jezusa, nie ma postępować jak Dawid, lecz jak Jezus, który zawsze piętnował cielesność i aktorstwo (gr. hipokyzję)
Osoby powołujące się na tańczącego Dawida i na orkiestrę w świątyni Jerozolimskiej nie zauważają jednak faktu, że Dawid nie tańczył dlatego, że grał zespół uwielbieniowy, ale z powodu tego, że skrzynia przymierza wracała do Izraela. A orkiestra grała w świątyni wiele lat po śmierci Dawida. I w przeciwieństwie do dzisiejszych pastorów, Salomon nigdy nie pozwolił, aby jacyś nieudolni muzykanci grali w świątyni muzykę rozrywkową, która też wtedy istniała. Nigdy też nie zrobił z tańca obrzędu religijnego, bo wiedział, że sposoby oddawania czci Bogu, ustala wyłącznie Bóg. Dlatego w świątyni były grane wyłącznie dostojne hymny, przez najsprawniejszych muzycznie i duchowo widzących Lewitów.
A dzisiaj wszystko wygląda odwrotnie; Lewitami chcą być ledwo co umiejące grać nieodrodzone dzieciaki, często z dredami i kolczykami w nosie, które nie znają ani Boga ani Słowa Bożego. W ten sposób stają się jedynie żałosnymi zborowymi celebrytami, mającymi zły wpływ na resztę młodzieży. Takich ludzi nie powołuje Bóg, tylko ich ego, które nieustannie szuka własnej chwały.
Tego rodzaju obrazki widziałem już w wielu zborach. Spotkałem też wielu infantylnych pastorów i starszych, którzy pajacują za kazalnicą i nawet nie widzą, jak bardzo są żenujący. Tacy powinni nadal siedzieć w szkółkach niedzielnych. Zadbaj więc o to, aby wasz zbór nie był postrzegany jako zgromadzenie infantylnych lub niezrównoważonych odklejeńców. Takie obrazki są najczęstszym powodem zgorszenia dla wielu udręczonych życiem ludzi, którzy szukają duchowego spokoju i zazwyczaj nie mają najmniejszej ochoty na słuchanie mówców motywacyjnych, oglądanie pajaców, ani na udawanie żydów. Pan Jezus niczego takiego nie uczył, ani nawet nie sugerował, więc starajmy się jako chrześcijanie, aby być ludźmi poważnymi i wiarygodnymi w oczach tego świata, bo świat nas uważnie obserwuje.
Jak uwielbił Boga Szczepan, Paweł i apostołowie? Jak uwielbili Boga pierwsi chrześcijanie na arenach? Jak uwielbili Boga Waldensi, Husyci, Hugenoci i inni męczennicy na przełomie 2000 lat, prześladowani przez pogan i inkwizycję? Jak dzisiaj uwielbiają Boga chrześcijanie w Iraku i Syrii? Jeżeli się mylę, to proszę mi wskazać, którzy z nich grają prorocze uwielbienia i wpadają w trans dla Pana? Którzy z nich trzepią flagami na znak zwycięstwa? Którzy z nich ''tańczą dla Pana'', którzy zapuszczają dredy jak Samson, robią teatrzyki i mapy duchowe, albo pajacują dla Pana?
Odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna i brzmi: Nikt z nich, nigdy i w żaden sposób, nie robił z siebie pajaca, ani nie zadowalał swojej próżności. To byli prawdziwi chrześcijanie, którzy zawsze robili tylko to, co nakazuje Słowo Boże - czyli uświęcali się, żyjąc cichym i skromnym życiem, głosząc innym nowe narodzenie poprzedzone upamiętaniem, branie własnego krzyża i zapieranie się samego siebie. Za to też, prawie zawsze płacili swoim życiem.
Ci ludzie pełnili wolę Boga, bo słyszeli głos Ducha Świętego, ponieważ na ich spotkaniach nie dudniło 90 decybeli, ani nikt nie grał im na emocjach. Nikt też nie fantazjował o mocy swoich marzeń, sukcesie, dobrobycie, ekumenii, silnym przywództwie ani globalnych przebudzeniach, bo przebudzenia są tylko tam, gdzie ludzie wracają do Słowa Bożego - przypłacając to często życiem; nigdy zaś tam, gdzie odchodzi się od Słowa Bożego, aby zadowalać ludzką cielesność muzyką i wyzwalaniem emocji. Co prawda, jest taka możliwość, że kogoś to wielbi, ale na pewno nie Jezusa Chrystusa, bo tego rodzaju metodami (trans, tańce, maskarada i teatrzyki religijne) oddaje się chwałę wszystkim bożkom tego świata. Zobacz jak to wygląda w religiach wschodu, w Indonezji, Japonii, Chinach, oraz w Afryce i wśród Indian obu ameryk.
Dokładnie to samo widać w poniższym fragmencie, który mówi o prorokach Baala i Aszery, których Pan kazał zniszczyć ręką Eliasza. Widzimy tutaj wielogodzinną głośną muzykę, transowy taniec i hałaśliwe modlitwy. To był wielogodzinny charyzmatyczny chaos połączony z maskaradą, aby wybłagać u demona coś, co wykracza poza jego możliwości. Ci ludzie robili dokładnie to samo, co dzisiaj robią charyzmatycy; wykonując kultowy taniec wokół ołtarza, który sami sobie wznieśli.
Czy zastanawiałeś się kto i dlaczego zburzył ten ołtarz? On był zburzony przez nową reformację tamtych czasów. Nowi kapłani ustanowieni przez Izebel orzekli, że od teraz lud nie będzie już składał ofiar na tym ołtarzu, w tak nudny sposób jak dotychczas - w uniżeniu i pokucie, ze złamanym sercem - tylko nowymi rozrywkowymi metodami jakich nie znali ich ojcowie. Ale to, co wprowadzili kapłani Izebel, nie było niczym nowym. To był zwykły kult pogański, odziany w pozory pobożności; czyli religijny teatr oparty na transowej muzyce, teatralnych samookaleczeniach, tańcu rytualnym i głośnych chaotycznych modlitwach obliczonych na ilość. Dokładnie to samo ma miejsce dzisiaj w odstępczych zborach; głośne koncerty, tańce i modlitwy o przebudzenie, dobrobyt i pokój na świecie, podczas gdy równolegle są tam odrzucane podstawowe prawdy biblijne.
Eliasz był człowiekiem duchowym, czyli posłusznym Bogu. On nie wznosił okazałych ołtarzy, ani nie zadowalał cielesnego tłumu, bo zawsze działał zgodnie ze Słowami Boga, traktując je jako polecenie. Zauważ, że Eliasz nie zaczął budować nowego ołtarza, ani nie wymyślał nowych metod uwielbiania, tylko zwołał ludzi, aby odbudować zapomniany ołtarz Jahwe, który zburzyli kapłani Baala, i pokornie zwrócił się do Boga, który natychmiast odpowiedział na jego modlitwę.
O Jezusie też powiedziano, że będzie chrzcił ogniem doświadczeń, który wypali w Jego ludziach wszelką nieczystość i nieprawość. Jezus używa do tego różnych metod, także chorób. Niechaj jednak zdrowi nie myślą, że są lepsi od chorych, bo Bóg wypala tylko tych, których miłuje. A ci których nie spotyka nic trudnego, są dziećmi z nieprawego łoża.
Powyższe wersety mówią bardzo wyraźnie, że cielesność jest przeciwieństwem duchowości. Cieleśni chrześcijanie zawsze starają się robić ''dla Pana'' coś, co będzie zadowalać ich samych. Natomiast osoby duchowe nie robią już tego co chcą, ale pełnią wolę Ojca, zgodnie z tym, co napisano.
W powyższym wersecie czytamy, że osoby zmysłowe (gr psychikos / racjonalne) nie potrafią zrozumieć spraw duchowych, gdyż wydają im się głupie, bo kolidują z ich racjonalnym myśleniem. W oczach takich ludzi, branie własnego krzyża i uśmiercanie własnego ja jest głupie, bo oni myślą po ziemsku, dlatego są ślepi duchowo i nie potrafią zrozumieć najprostszych prawd duchowych. Z kolei ich cielesność nie pozwala im ustąpić, bo ustępstwo jest dla nich przejawem słabości, dlatego zawsze chcą mieć rację i zawsze chcą dominować. W praktyce objawia się to nieustającą rywalizacją, zgrzytami i brakiem zrozumienia. Takie osoby zawsze chcą mieć rację, bez względu na to, co mówi Boże Słowo i tak długo będą cię nękać, aż przyznasz im rację lub spełnisz ich oczekiwania. A jeśli nie przyznasz im racji, to przy każdej okazji wracają do tego wątku, a gdy nie mają już argumentów, to atakują i dyskredytują rozmówców. To właśnie o takiej cielesnej zazdrości i o takich kłótniach pisze Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian 3:3.
Większość ludzi myśli, że Jezus ucisza tutaj szatana, jako inspiratora pozytywnego myślenia oraz cielesnych wyobrażeń Bożych dróg. Ale Jezus nie mówił tego do szatana, tylko do Piotra - bo użyte tutaj słowo satana, oznacza cielesną osobę, która myśli po ziemsku, w sposób przeciwny Bogu. Czy zastanawiałeś się kiedyś, ile razy Jezus musiałby do Ciebie powiedzieć te słowa?
Duchowi ludzie oddają Panu cześć w duchowy sposób, przez pokorne wypełnianie wszystkich słów, które wyszły z ust Boga. Tylko tacy dają się prowadzić Duchowi Świętemu. To są ci, którzy po nowym narodzeniu zaczęli krzyżować swoją cielesność, dlatego umarli dla tego świata i dla samych siebie, dlatego nie mają problemu z wypełnianiem Słów Boga.
Wbrew powszechnej opinii, Bóg nie powołuje do służby wszystkich, lecz tylko ludzi skruszonych i dojrzałych duchowo, których ja zostało ukrzyżowane wraz z Chrystusem i w których jest więcej Jezusa niż ich samych (Gal 2:20). Tylko tacy bezinteresownie szukają dobra innych, nie szukając w tym samozadowolenia ani własnej chwały.
Bóg nie powołuje do służby cielesnych przedszkolaków, których trzeba karmić mlekiem i nieustannie zadowalać, aby się dobrze czuli i nie marudzili, że jest nuda, bo nie ma tego, co oferuje świat. Nie powołuje też uczonych w piśmie teologów, ani kościelnych aktywistów, którzy chcą robić kariery w kościołach. Tacy ludzie myślą po ziemsku i zawsze realizują własne pomysły, aby na tym zarobić lub się wykazać przed swoimi mocodawcami.
Dzisiaj są to także kościelne feministki, u których cielesność manifestuje się w taki sposób, że nieustannie chcą dominować, gdyż uważają się za bardziej rozumne i duchowe od innych, a szczególnie od swoich zniewieściałych mężów. Zazwyczaj nie potrafią nawet utrzymać czystości w swoich domach, ale pchają się za kazalnice, aby mówić innym jak mają myśleć, jak mają żyć i w co mają wierzyć. Wydaje im się, że są przewodnikami ślepych, wychowawcami nierozumnych i nauczycielami niemowląt, ale same niczego się nie uczą. Mówią, że brzydzą się bożkami, a same dopuszczaja się świętokradztwa. Chlubią się znajomością Bożego prawa, a same je łamą, znieważajac w ten sposób Boga. I tak jak napisano: Z ich powodu poganie bluźnią przeciwko Bogu (Rz 2:19-24). Jeśli chcą nauczać, to niech pouczają młodsze kobiety, aby miłowały swoich mężów i dzieci, aby były wstrzemięźliwe, czyste, gospodarne, dobre i uległe swoim mężom, aby nie przynosiły ujmy Słowu Bożemu (Tyt 2:4).
Jeżeli apostoł zabrania kobiecie nauczać i dominować nad mężem (1Tm 2:12 BG, UBG, TNP), to znaczy, że zabronił tego Bóg, więc żadna duchowa kobieta, która chce się podobać Bogu, nie będzie postępować wbrew Bogu, tylko będzie się zajmować tym, do czego została powołana przez Boga; czyli modlitwą, domem, wychowywaniem dzieci i pomaganiu mężowi w jego ewentualnej służbie. Tylko taka kobieta jest dzielną kobietą z Przypowieści Salomona 31:10.
Bóg się nie przyznaje do służby takich ludzi, dlatego wciąż muszą szukać wpływowych sponsorów, którym później wysyłają fikcyjne raporty ze swojej bezowocnej pracy, która zazwyczaj polega na obchodzeniu mórz i lądów, aby pozyskać jednego współwyznawcę, aby uczynić go synem piekła dwakroć gorszym niż oni sami (Mt 23:15). Tacy nie przynoszą Bogu chwały, bo traktują Kościół jak dobry biznes i nigdy nie dziękują Bogu, że sprawił to lub tamto, tylko wciąż się przechwalają, że coś zrobili lub zorganizowali. Takimi prezesami i managerami jest dzisiaj 95% pastorów, i to oni usłyszą: Zapewniam was, że was nie znam (…) odejdźcie ode mnie precz przeklęci, w wieczny ogień, przygotowany dla diabła i jego posłańców (Mt 25:21 i 41).
Niechaj za puentę tego rozważania posłuży, wymowna grafika pana Artura Szygulskiego, którą autor bardzo trafnie skomentował słowami pod którymi i ja mogę się podpisać:
Pozwól, aby Chrystus kruszył twoje ja i prowadził cię do miejsc, które mają duchową wartość i są poza próżną cielesnością i bezwartościowymi emocjami.
W tym temacie polecam również:
wyświetl autora ⇒ | ||
wyświetl temat ⇒ |
wg DATY | KLIKAJĄC NA TEN NAPIS WYŚWIETLISZ TYTUŁY wg ALFABETU | wg AUTORA |
---|