Chrześcijański świat podzielił się na Katolików, Ewangelików, Baptystów, Zielonych, Wolnych itp. Wbrew temu, co oficjalnie mówią przywódcy tych denominacji, to jednak prawie wszyscy z nich uważają, że ich denominacja jest najlepsza i doktrynalnie nienaganna, mając na poparcie swojej tezy własną teologię, będącą w świetle Bożego Słowa, zazwyczaj nauką prowadzącą ludzi wprost do piekła. Aby dopełnić miary pychy, doszli oni do abstrakcyjnej konkluzji, że jeżeli podadzą sobie ręce, to staną się jeszcze więksi i bardziej wiarygodni w oczach świata. Dotyczy to tak samo:
Katolików i Prawosławnych (Kult zmarłych, relikwii, obrazów i figur. Tradycja i autorytet ludzi ponad Pismem Świętym. Głoszenie tradycji zamiast nowego narodzenia)
Kalwinistów, Anglikanów, Ewangelików, Luteran (Ekumenizm, zakaz chrztu w wieku świadomym, nie uznawanie darów Ducha Św; Głoszenie tradycji zamiast nowego narodzenia)
Baptystów, Wolnych i Ewangelicznych Chrześcijan (Nie uznawanie darów Ducha Świętego, równoznaczne z odrzuceniem przewodniej roli Ducha Świętego. Pozbawia to możliwości wzrostu i rozróżniania duchowego, skutkujące powrotem do ekumenizmu i martwej religijności)
Świadków Jehowy, Mormonów itp. (Głoszenie innego Jezusa. Autorytetu ludzi i niebiblijnych objawień ponad nauczaniem Biblii. Głoszenie własnych nauk zamiast Chrystusa)
Adwentystów i Grupy Judaizujące (Podważanie trójjedyności Boga i boskości Pana Jezusa - poprzez wiarę w uczynki ''zakonu'' wypadasz z łaski)
Zielonoświątkowców i Charyzmatyków (Teologia sukcesu, brak jednolitych doktryn, psychologia, emocjonalizm i ekumenia, kult własnego JA, pozabiblijne objawienia i rozrywkowy charakter)
Jezus dzieli jednak ''wierzących'' tylko na cztery grupy:
1. Na odrodzonych i nieodrodzonych chrześcijan, ukazanych w ewangeliach jako pszenica i kąkol (Mat 3:12; 13:24-30), lub jako posłuszne owce i krnąbrne kozły (Mat 25:32-46.
2. Na nauczycieli i zwodzicieli - nakreślonych jako pasterzy i wilki w owczych skórach (Mat 7:15).
Przestrzega też, że te cztery grupy ludzi będą funkcjonowały w kościołach razem.
Nie oznacza to jednak, że nasz Pan wszystko akceptuje.
Odrodzony chrześcijanin to ten, kto poznał prawdę na temat Chrystusa i poszedł za nią, czyli ten, kto uznał naukę zawartą w Nowym Testamencie za prawdę i podporządkował się jej. To ten, kto odrzucił wszystko, co biblia nazywa złem lub kłamstwem, pokutował i dał się znurzyć w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Odrodzony jest ten, kto zaczął żyć zgodnie z nauką apostolską, będąc otwartym na działanie Ducha Bożego w swoim życiu, i kto potrafi zrezygnować ze wszystkiego, co oferuje ten świat, bo uznał to za śmieci. Kto tak czyni, tego będzie prowadzić Duch Święty. Taka osoba będzie świadczyć o Bogu i jego mocy swoim życiem, które dla osób szukających prawdy będzie zachętą, a ludzi religijnych i samosprawiedliwych będzie oskarżało. Z tej przyczyny, wszyscy ludzie religijni - przekonani o nieomylności swojego systemu religijnego, oraz osoby samosprawiedliwe, prawie zawsze pałają niechęcią do uczniów Chrystusa niechecią, która często przeradza się w nienawiść.
Odrodzony chrześcijanin różni się od tradycyjnego chrześcijanina tym samym, co żywy tygrys od tygrysa na zdjęciu. W obydwu przypadkach możesz powiedzieć, że masz w domu tygrysa. Mając zdjęcie tygrysa możesz nadal postępować jak ci się podoba, gdyż masz go wyłącznie teoretycznie. Natomiast w przypadku posiadania żywego tygrysa, sytuacja jest diametralnie inna, gdyż wtedy nie możesz już robić wszystkiego jak chcesz, bo gdybyś wszedł do jego klatki, to nie wyjdziesz z niej cały. O żywego tygrysa trzeba dbać i dobrze karmić, zachowując przy tym ścisłe reguły bezpieczeństwa, ale wtedy masz pewność, że tygrys cię rozpoznaje i do pewnego stopnia respektuje.
W ewangeliach, nominalne chrześcijaństwo jest przedstawione jako chwast rozsiany przez przeciwnika (kąkol - org. życica), który pod koniec czasów aniołowie spalą w ogniu. Życica to chwast łudząco podobny do pszenicy, który ma jednak rozległe, pierzaste korzenie zaduszające pszenicę i wydaje czarne nasiona, które powodują u ludzi ślepotę. W Biblii obrazem takich osób są uczeni w piśmie i religijni faryzeusze, którzy nie oddali swojego serca Jezusowi, bo nie mieli zamiaru z niczego rezygnować.
Uczniom Jezusa nie trzeba tłumaczyć, czym jest nominalne chrześcijaństwo, ponieważ ci, którzy ożyli duchowo wiedzą, że termin nominalne lub tradycyjne znaczy martwe duchowo i nie zbawione. Takie ''chrześcijaństwo'' nie jest owocem pojednania się z Chrystusem, lecz skutkiem wpojenia pewnych religijnych założeń. Ludziom nieodrodzonym trudno jest to zrozumieć, jednak żadna tradycja religijna, nawet chrześcijańska, nie ma nic wspólnego z życiem w duchu. Łączy je wyłącznie symbolika i zbieżność nazw, do których i tak, obydwie strony mają zupełnie inny stosunek, ponieważ tam gdzie jest żywy Bóg, tam nie ma potrzeby tworzenia jego podobizn.
Wielu ''ewangelicznych chrześcijan'', zupełnie nie jest świadomych faktu, że określenie tradycyjny lub nominalny, nie dotyczy tylko Katolików, Prawosławnych czy Luteran. Tak samo nominalni i tradycyjni są wszyscy ludzie wychowani w zborach ewangelicznych, a nawet Mormoni, Świadkowie Jehowy, Żydzi i Hinduiści, do momentu kiedy narodzą się na nowo i staną się zadeklarowanymi uczniami Chrystusa. Nikt nie rodzi się chrześcijaninem, każdy człowiek rodzi się jako nominalny i tradycyjny, bez względu na wyznanie. Jezus uczy, że nie można wlewać młodego wina do starych bukłaków (Mat 9:16). Dlatego też, każdy kto chce być zbawiony, musi odwrócić się od swojej religii, narodzić się na nowo i uśmiercić swoje JA oraz swoją cielesną naturę. Jest to niezbędne, aby móc być prowadzonym przez Ducha, zgodnie z wolą Boga Ojca (Rz 8:13).
Niestety, tradycyjni chrześcijanie są dzisiaj większością również w zborach ewangelicznych, szczególnie w tych, które szczycą się wielkimi tradycjami. Na domiar złego, są często pastorami, starszymi i liderami młodzieżowymi, co prawie zawsze skutkuje obraniem błędnego kierunku i przeobrażeniem zboru w religijną korporację. Jednak dla trzeźwych obserwatorów, tacy ludzie są łatwo rozpoznawalni po typowo cielesnych dążeniach, braku bojaźni Bożej, braku rozeznania duchowego, etyki chrześcijańskiej, lub wyniosłości względem osób mało znaczących. Nominalne i tradycyjne chrześcijaństwo to również całe rzesze młodzieży zborowej, której często wmówiono, że jest zbawiona, ponieważ pod wpływem emocjonalnej muzyki podniosła rękę na jakiejś ''ewangelizacji'' - na kórej nikt im nie powiedział o kosztach pójścia za Jezusem. To także osoby które pod presją otoczenia, lecz bez przekonania, przyjęły jakiegoś integracyjnego Jezusa, który spełni ich cielesne marzenia, bez konieczności pokuty i rezygnacji z tego co oferuje ten świat.
Na początku mojej drogi za Jezusem, niewiele brakowało, a wpadłbym w sidła religijnego myślenia. Z czasem, zaczałem spotykać wielu uczciwych i gorliwych ludzi, którzy po nawróceniu wpadali w pułapki religijności, w wyniku czego ich życie przestawało wydawać owoce Ducha Świętego. Wielu z nich, do dzisiaj nie potrafi zrozumieć przyczyn duchowej pustki i problemów w które popadli.
Zaobserwowałem też pewne tragiczne zjawisko. Niektóre osoby szczerze nawracające się do Pana, nieświadomie mylą zbór z Królestwem Bożym i wpadają pod skrzydła nieodrodzonych liderów lub elit zborowych, które zaczynają im wpajać jakiś ''system ofiarniczy'' i metody zarabiania na zbawienie, po czym wyznaczają im miejsce w zborowej ''szuflandii'', gdzie za grzeczne siedzenie i nie wychylanie się można z czasem awansować jedną szufladkę wyżej. Takimi systemami ofiarniczymi i metodami zarabiania na zbawienie są różne zewnętrzne formy religijności, tj. obowiązkowe ubiory, zachowania, służby, dziesięciny oraz odpowiednie słownictwo. Skutek tego jest taki, że odrodzona osoba zaczyna myśleć kategoriami ludzi religijnych i postrzegać chrześcijaństwo już nie jako posłuszeństwie Słowu Bożemu i życie w mocy Ducha Świętego, lecz jako lojalnościowy system hierarchiczno-ofiarniczy działający na zasadzie: wolno - nie wolno - musisz. Życie duchowe takiej osoby nie wali się natychmiast, ale zaczyna wykazywać powolną stagnację i przestaje wydawać owoce Ducha Świętego, na rzecz wykazywania się przed innymi albo manifestowania swojej lojalności lub przynależności religijnej.
Chciałbym jednak zaznaczyć, że to co napisałem na temat osób wychowanych w zborach, nie odnosi się do wszystkich. Znam też wiele takich osób, których nawrócenie i życie z Bogiem nie podlega żadnej dyskusji. Jednak w kontekście ogółu, jest to procent porównywalny z ilością ludzi wyrwanych ze świata. Niech ta publikacja będzie przestrogą wyczulającą nas na fałszywe sygnały oraz zachętą, do głębszej analizy Pism i trzeźwego myślenia, zamiast bezkrytycznego przyjmowania wszystkiego, co jest dzisiaj wpajane w kościołach.
W tym samym temacie polecam:
wyświetl autora ⇒ | ||
wyświetl temat ⇒ |
wg DATY | KLIKAJĄC NA TEN NAPIS WYŚWIETLISZ TYTUŁY wg ALFABETU | wg AUTORA |
---|